Film "Kapuśniaczek" już w momencie tworzenia był epitafium, swoistym memento umierającego
Louis de Funès'a (groziło, że aktor umrze, zanim zakończy filmowe zdjęcia). W zabawnej formule
"zaszyto" tam sentymentalne podsumowanie życia aktora i pokazano wartości, jakie były
najważniejsze: miłość do kobiety, przyjaźń do mężczyzny, własny kąt ("gdzie możemy czekać na
śmierć"), kieliszeczek winka ("kto nie pije, krócej żyje") i cudowny smak prostych potraw. Całość
spina skoczna i radosna muzyczka z nieistniejącej już epoki. Komicznym pomysłem reżyserskim
stała się postać kosmity, która docenia cudowność kapuśniaczka (zwykłej zupy z kapusty). Jak dla
mnie, to nie jest komedia, a film o przemijaniu i nostalgii związanej ze śmiercią. Zauważyliście, że
zakończenie filmu jest projekcją marzenia, by móc uciec od śmierci, a przynajmniej ją odwlec? Bo
"życie jest piękne", podsumowuje umierający, choć bardzo chcący żyć, Louis de Funès.
No pięknie ujęte - oglądałem kilka razy lata temu a i całkiem niedawno, mam dokładnie podobny odbiór tego filmu, bardzo dobry, przyjemnie się ogląda, śmieszny i troszkę jednak tragiczny, ale właśnie z tym głębszym sensem w odniesieniu do życia i przemijania.
Dodałabym jeszcze doskonałe ukazanie postępującego świata które idzie "po trupach do celu" -wybudowanie parku rozrywki tam gdzie mieszkali i zrobienie z nich "atrakcji" gdzie ludzie rzucali orzeszkami
Pokazuje to jak nieraz się traktuje osoby starsze jako głupich ramoli i przeszkody do nowoczesności:/
Witam.
Bardzo ładnie piszesz, ale dlaczego w takim dziwnym tonie? Czy uważasz, że człowiek np. po 60 -dziesiątce powoli umiera? Z tego co wiadomo Louis zmarł na atak serca, już trzeci. Jego temperament, charakter i to że nadmiernie się eksploatował zawodowo doprowadziły do tego, że w końcu zmarł na zawał. Premiera Kapuśniaczka miała miejsce w 1981 roku a aktor zmarł w 1983 roku. Trochę wydaje się naciągana historia z jego umieraniem. Reszty się nie czepiam :-)
Pozdrawiam
Kapuśniaczek był ostatnim filmem, w którym zagrał. Aktor był już wtedy bardzo schorowany i zapewne wiedział, że nie wystąpi więcej, wymaga to przecież całkiem sporego wysiłku. Mając to na uwadze, jak również treść filmu i jego przesłanie, myślę że "historia z jego umieraniem" nie jest naciągana. Chodzi tu raczej nie ile dokładnie jeszcze żył, ale o to że to był jego koniec jako aktora.
Trochę się nie zgadzam bo ze śmiechu można pęknąć! Kapitalne sceny ze śmieszną muzyczką dobraną idealnie tworzą genialną komedię. Ale prawda jest w tym że momentami kręciła mi się łza w oku. Jedyny film De Funésa na którym płakałem. Jest wtym filmie też coś takiego, że kiedy go oglądałem miałem wrażenie jakby De Funés miał zaraz umrzeć. Po filmie z ciekawości sprawdziłem i okazało się że rok po nakręceniu Kapuśniaczka. I wogóle po Kapuśniaczku się śmiałem i jednocześnie rozżaliłem. Pomyślałem sobie że to piękny koniec kariery De Funésa nie licząc żandarma i policjantek chociaż dobrze że jeszcze to nakręcił bo by się wszystko skończyło na tym jak on odlatuje i już można by się calkiem załamać. Ale na szczęście ma tyle tych filmów że można wszystkie oglądać w kółko i się nie znudzi. I ja was gorąco zachęcam do oglądania jego filmów (jak nie ma w tv to na cda pl.) a wy zachęcajcie swoich kolegów. DE FUNÉS BĘDZIE ŻYŁ W NAS✌!!!!!!!!!!!
I hej, nie jest to wszystko tak do końca o przemijaniu a wręcz przeciwnie! Odzyskał żonę, z jedneho luidora miał majątek i co najważniejsze był umierającym staruszkiem a poleciał no Oxien żyć 200 lat. To zniwelowało całą goryczkę tego filmu.
Hehe, może i tak...dla mnie jednak Oxo jest metaforą umierania. A żonę odzyskał po to by stracić, bo co minęło nie wróci. Pieniądze także przyszły za późno, by cieszyć i cokolwiek zmienić...
Bardzo ładnie napisałeś, Janku. Też uwielbiam Louisa i w ogóle wszystkie stare już dziś filmy. Mają w swej treści wszystko to, czego współczesnym brakuje. A może jestem po prostu już stary?
Louis De Funes byl niestety zawodowym palaczem. Po pierwszym zawale mial przystpopowac ale niestety nabral jeszcze wiekszego tempa, wszyscy wiedza z jakim ubolalym dla niego skutkiem
No bez przesady, to jednak jest komedia, owszem, z pewną ironią wobec pychy tego nowoczesnego świata, ale jednak komedia. Ostatecznie przecież bohater odlatuje bogaty i szczęśliwy, bo ma znajomości w kosmosie.